W 2010 roku sąd ogłosił upadłość Zakładów Lniarskich "Orzeł" w Mysłakowicach. Wszyscy pracownicy zostali zwolnieni, akcje spółki zniknęły z Giełdy, a syndyk długo borykał się z formalnościami przy upadłości. Po dwóch latach sprzedał zakłady prywatnym inwestorom, którzy kontynuowały działalność w dużo mniejszym zakresie. Tak zakończyła się historia firmy, która powstała w 1839 roku jako Mechaniczne Przędzalnie Lniarskie, a w powojennych czasach świetności zatrudniała prawie 3000 osób. Większość byłych pracowników długo nie otrzymywała zaległych pensji. Po podliczeniu trzech pierwszych kwartałów 2010 roku spółka miała 10 mln zł długów. Próbowała je spłacać bieżącymi przychodami ze sprzedaży zapasów (materiałów, tkanin, wyrobów gotowych). Te wyniosły w tym czasie 2 mln zł.
Sprawozdanie sporządziłam na podstawie niekompletnej dokumentacji księgowej - mówiła wówczas syndyk masy upadłościowej Alina Musiałowska.
Jak się okazuje, syndyk nie miał pełnej wiedzy na temat operacji gospodarczych Orła, bo były zarząd firmy robił sprawozdania finansowe nierzetelnie. Dlatego wypłata zaległych pensji dla ponad setki osób szła opornie. Każdy dostał tylko część gwarantowaną przez przepisy o likwidacji zakładu, a większość pracowników nie otrzymywała wynagrodzeń od roku. Ci, którzy nie znaleźli nowej pracy, poszli na zasiłki dla bezrobotnych.
Równie smutny był los budynków upadłego zakładu. W 2014 roku ruszyła dzika rozbiórka zabytkowej 170 – letniej hali przędzalni. Niszczenie obiektu, w którego rabunkowo wywożono złom trwało mimo dwukrotnych nakazów przerwania prac wydanych przez konserwatora zabytków. Epilogiem było skazanie w grudniu 2014 roku właściciela przędzalni na 2 lata więzienia w zawieszeniu na 5 lat. Miał też uiścić 50 tysięcy złotych nawiązki na rzecz Fundacji Pałaców i Ogrodów oraz 80 tysięcy grzywny. Wniesiona przez skazanego apelacja przyniosła zmniejszenie kary pozbawienia wolności oraz grzywny o połowę.
W kolejnych latach konserwator zabytków wydał dwa nakazy na zabezpieczenie oraz odbudowę budynku, które nie wywołały żadnej reakcji zmieniających się jego właścicieli. Na początku 2020 roku delegatura w Jeleniej Górze Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków wszczęła postępowanie kontrolne mające określić stan techniczny ruin przędzalni. Efektem wizji lokalnej przeprowadzonej wraz z Powiatowym Nadzorem Budowlanym było wydanie nakazu rozebrania górnej części komina, która jest pochylona i grozi zawaleniem. W drugiej połowie 2020 r odbyła się kolejna kontrola, tym razem już z udziałem syndyka, gdyż w tzw. międzyczasie właściciel obiektów dawnego „Orła” ogłosił upadłość. W zaleceniach pokontrolnych syndyk został zobowiązany do zabezpieczenia budynków przed dostępem osób postronnych poprzez wykonanie trwałych osłon otworów okiennych i drzwiowych, usunięcia samosiewów rosnących w obrębie murów oraz luźnych elementów szklenia i stolarki okiennej, usunięcia wszelkiego luźnego materiału budowlanego zalegającego na budynkach oraz zabezpieczenia występujących na terenie kompleksu obiektów wszelkich elementów poprzemysłowych. Niestety do tej pory zalecenia te nie zostały wykonane, gdyż syndyk zaskarżył je do sądu, a ten do tej pory nie wydał w tej sprawie prawomocnego orzeczenia. Dodajmy, że fiaskiem zakończyły się także próby znalezienia nabywcy obiektów dawnego „Orła”.