- Nazwa złota w języku polskim może oznaczać ‘zło’ ‘to’, czyli ‘nic dobrego’. Jest to metal przypisany bogom i władcom, ze względu na trwałość i piękno, ale również siłom nieczystym, w tym szatanowi, przez żądzę posiadania, jaką wzbudza ten kruszec. Dla złota bowiem zabijano, okradano. Samorodki złota można obrabiać nawet kamiennymi narzędziami. Stąd już w starożytności produkowano z niego ozdoby. Gdy znaleziono żyłę złota natychmiast w tym miejscu zakładano kopalnię. Znane są np. słynne kopalnie Salomona – wyjaśnia Stanisław Firszt.
W Polsce złoto występuje w dwóch miejscach: na terenie Pogórza Sudeckiego i Sudetów oraz w Karpatach. Jednak wydobycie złota rozwijało się głównie na Dolnym Śląsku. Charakterystyczne dla miejsc, w których można znaleźć ten kruszec jest występowanie białego kwarcu.
- Na Dolnym Śląsku złoto wydobywano w rejonie Lwówka Śląskiego, Złotoryi oraz Mikołajowic. Ponadto w Kotlinie Kłodzkiej - od Złotego Stoku do Głuchołaz oraz w Karkonoszach i Górach Kaczawskich, głównie między Jeżowem Sudeckim a Dziwiszowem. Najprawdopodobniej Bolesław I Wysoki, książę piastowski, sprowadzał górników z Niemiec, którzy szukali na Śląsku surowców. Jego potomek Henryk I Brodaty, mąż św. Jadwigi, lokował pierwsze miasto górnicze w 1211 r., jakim była Złotoryja. W 1217 r. prawa górnicze otrzymał Lwówek Śląski, a w 1222 r. Głuchołazy. Warto podkreślić, że z kroniki Długosza wiemy, iż w bitwie pod Legnicą brali udział górnicy ze śląskich kopalni złota. Po najeździe wojsk mongolskich kopalnie te podupadły – mówi dyrektor.
Dopiero pod koniec XIII wieku próbowano uruchomić na nowo wyrobiska, a na początku XIV w. odkryto dwa nowe rejony występowania złota. W 1335 r. znaleziono wielki samorodek w okolicach Mikołajowic. Wywołało to gorączkę złota. Podobnie działo się w Złotym Stoku. Miejscowości te stały się miastami górniczymi.
- Walonowie penetrowali te tereny w wieku XV i XVI. Badał je m.in. Antoni de Walle, który pochodził z Włoch. Wielu poszukiwaczy złota przyjeżdżało w Karkonosze z południa Europy, oni też nazywani byli Walonami. Nazwa tych poszukiwaczy mogła się wziąć z języka niemieckiego, określając ludzi którzy chodzą, wałęsają się. Ich notatki, w których zapisywali informacje o złocie, nazywane są Księgami Walońskimi – opowiada Stanisław Firszt.
Szymon Hittel z Trutnowa w pierwszej połowie XVII w. zapisał ciekawą informację o Walonach: „Roku pańskiego 1558, 2 listopada, chodzilismy po proboszczowym lesie i szukaliśmy kopalni złota. Natknęliśmy się na wiele starych szybów, krzyżnych znaków, a na buku oznaczenie roku 1502 i wyciętą wielką rękę wskazującą w kierunku wschodnim, na jodłę z wyciętym znakiem dłuta i młota”. Znalazł ślady działalności Walonów na terenie czeskich Karkonoszy.
- Warto porównać postać karkonoskiego Ducha Gór, ze skarbnikiem kopalnianym, gdyż przedstawia się ich do dzisiaj podobnie. Jest to starzec z laską lub mnich. Trzeba przy tym pamiętać, że nazwa górnictwa pochodzi właśnie od gór, z których wydobywano szlachetne kruszce, a w dawnym języku polskim kopalnie nazywano „górami”, stąd nazwy: „górnictwo” i „górnik”. Po kopalniach, jak wspomniano, chodził skarbnik, który ich pilnował i straszył nieproszonych gości. Rübezahl, nasz Duch Gór, później również pilnował skarbów. Potwierdza to Caspar Schwenckweldt, miejscowy medyk i przyrodnik, który napisał w swoim dziele wydanym w 1607 r., że można zaliczyć do duchów kopalnianych również Rübezahla: „Jest ten, jak twierdzą, panem i włodarzem kruszców i skarbów, które w górach spoczywają, dlatego też nikt dotąd nie był w stanie ich pozyskać, ani się nimi cieszyć” – cytuje dyrektor.
Ostatnim terenem na Dolnym Śląsku, gdzie potwierdzone było wydobycie złota oraz srebra, to okolice Jeżowa Sudeckiego i Dziwiszowa. - Jelenia Góra w 1338 otrzymała prawo mili. Jeżów Sudecki znalazł się w obrębie tego prawa. Miejscowy kronikarz Johann Daniel Hensel w XVIII w. opisywał prace górnicze w Jeżowie Sudeckim. Z jego relacji, którą podawał z wcześniejszych dokumentów, można wnioskować, że od połowy XVI wieku prowadzono tam wydobycie. Na północ od Jeżowa wznosi się góra Stromiec, a wokół niej są miejscowości Płoszczyna i Płoszczynka. Dalej drogą dojeżdża się do Dziwiszowa. Właśnie wokół Góry Stromiec i dzisiejszej Góry Szybowcowej znajdują się dawne tereny górnicze. W dokumencie z 1479 r. dowiadujemy się, że w okolicy Płoszczyny istniały dwie kopalnie złota o nazwach „Zmartwychwstanie” i „Święta Elżbieta”. Posiadali je Krzysztof i Hans Ruprechtowie – tłumaczy Stanisław Firszt.
Jelenia Góra miała od zawsze przywileje górnicze. Wykorzystując ten fakt, Rada Miasta chciała założyć własną kopalnię i wydała pozwolenie na prace górnicze mieszczaninowi jeleniogórskiemu, który nazywał się Ersamen. W mieście znajdował się też dom gwarków.
- Kolejne wzmianki o kopalniach w Jeżowie Sudeckim pochodzą z 1563 r. Działało tu wówczas dwóch gwarków, czyli właścicieli kopalni. Byli to Franz Frölich i Błażej Eichner. Posiadali kopalnie srebra przy samym Jeżowie, gdzie znajduje się Srebrna Góra. Następna wzmianka pochodzi z 1569 r. z dokumentu miejskiego, wydanego dla Franza Frölicha, w którym wymienia się kopalnie złota i głębokie sztolnie. Nadano temu gwarkowi przywilej, dzięki któremu mógł prowadzić prace górnicze na starych wyrobiskach. W 1593 r. wydano dokument, w którym jest napisane, że przy Radzie Miejskiej działał Urząd Górniczy w Jeżowie Sudeckim. Dom Gwarków istnieje tu do dziś, a na jednej z belek widnieje data 1601. Jest to tu najstarszy budynek. Znajduje się w rękach prywatnych – mówi dyrektor.
Jednym z członków wspomnianego urzędu był Joachim Schumann. Wybuchł przeciw niemu bunt górników. Wchodzili też oni w konflikt z chłopami, bo niszczyli im pola uprawne przez prace górnicze. Dochodziło do bójek, a nawet zabójstw. Wzmianki o tym występują aż do 1602 r.
- Kres górnictwa nastąpił w XVII wieku. Prawdopodobnie wyczerpały się złoża i wybuchła wojna 30-letnia (1618-1648 r.). 200 lat później, w 1850 r,. Rada Miejska Jeleniej Góry próbowała wznowić na Srebrnej Górze górnictwo srebra. Trwało to 15 lat, jednak nie przyniosło większych rezultatów, więc zrezygnowano – twierdzi Stanisław Firszt.
W latach 60’ złotem zajmował się prof. Andrzej Grodzicki (geolog), który zaprosił do współpracy archeologa prof. Józefa Kaźmierczyka. Całe lata 70’ prowadził na dawnych wyrobiskach wykopaliska archeologiczne. W okolicach Lwówka Śląskiego znalazł w lesie kilkaset tysięcy śladów po szybach górniczych. Prowadził też badania w okolicach innych miast górniczych: Złotoryi, Głuchołaz, Złotego Stoku.
- Byłem jego uczniem i brałem udział w wielu badaniach. W latach 80’ profesor prowadził też badania w okolicach Karpacza, Szklarskiej Poręby, Sosnówki i wszędzie tam odkrył ślady pogórnicze. W 1990 r. przypadkiem odkryłem szyby górnicze między Górą Szybowcową, a Dziwiszowem. Zgłosiłem to prof. Kazimierczykowi. Mieliśmy razem prowadzić tu badania, niestety śmierć profesora pokrzyżowała te plany – wspominał Stanisław Firszt.
Muzeum Karkonoskie badało te szyby w latach 1993 – 1997 oraz w roku 2000. Do dzisiaj zachowały się tam ponad 122 ślady po szybach górniczych oraz 23 kamienie z wykutymi krzyżami. Układały się one w prostokąt i wyznaczały teren objęty wydobyciem, a pozostałe trasę do kopalń. Znaleziono też 61 fragmentów naczyń ceramicznych. Później jeszcze 47 fragmentów. Pochodziły one z końca XVI w i początku XVII w – opowiada dyrektor.
Kto dzisiaj chciałby zobaczyć teren z szybami, może rozpocząć swój spacer od dawnego basenu wojskowego i iść ok. 1 kilometr cały czas ścieżką w górę. Należy przypomnieć, że miejsce to zostało wpisane do rejestru zabytków i jest pod ochroną.
- Również na północnej stronie Góry Szybowcowej znajdują się kamienie z krzyżami i ślady po szybach. Warto dodać, że obecna nazwa góry pochodzi od szybownictwa, które tam się rozwinęło, ale równie dobrze mogłaby pochodzić od szybów kopalnianych, które tam się znajdują – tłumaczy Stanisław Firszt.
W okolicy Płoszczynki też znaleziono ślady pogórnicze. Na Stromcu wydobywano nie tylko złoto i srebro, ale również żółty piaskowiec, z którego wybudowano m.in. Kościół św. Erazma i Pankracego w Jeleniej Górze. Dawni górnicy byli tak dokładni, że wydobyli już wszystko, przynajmniej w tych miejscach, w których są ślady po szybach. Z pewnością jednak w okolicach Jeleniej Góry jest gdzieś jeszcze złoto, o czym świadczą drobiny złotego piasku wypłukiwane z rzek, np. z rzeki Złotucha. Do dzisiaj są pasjonaci, którzy próbują znaleźć złoto w Karkonoszach, jednak bez większych rezultatów. Najwyraźniej ich plany skutecznie krzyżuje karkonoski Duch Gór.