Legendy mówią, że źródła zostały odkryte przypadkowo. Miało to się stać ok. 1175 roku, kiedy to książę Śląska, Bolesław I Wysoki polował w tym rejonie i tropiąc rannego jelenia trafił na to wyjątkowe miejsce. Inne podania zaszczyt ich odkrycia oddają myśliwym książęcym, którzy o tym fakcie tylko powiadomili swojego pana. Jeszcze inne legendy mówią, że ciepłe źródła odkrył świniopas poszukujący zaginionych podopiecznych, którzy oddalili się od stada, aby potaplać się w błocie z ciepłą wodą. Ta ostatnia legenda, nie dotyczy zapewne naszych śląskich Cieplic, ale czeskich Teplic i przez pomyłkę została w XVIII lub XIX wieku przeniesiona na ten teren.
Gdybyśmy się trzymali legend, w których zawsze jest jakieś ziarno prawdy, przyjąć należy, że ciepłe źródła cieplickie odkryto (obojętnie przez kogo) ok. 1175 roku w czasie panowania na Śląsku księcia Bolesława I Wysokiego (ks. śląski 1163 – 1177; ks. wrocławski 1177 – 1201; ks. głogowski 1180/90 – 1201), syna Władysława II Wygnańca, a wnuka Bolesława III Krzywoustego (wg legend założyciela Jeleniej Góry).
Prawdę mówiąc, tak konkretnie nie wiadomo, kiedy i przez kogo zostały odkryte ciepłe źródła w Kotlinie Jeleniogórskiej. Było to najprawdopodobniej setki, jak nie tysiące lat przed panowaniem na Śląsku księcia Bolesława I Wysokiego, w czasach kiedy nie śniło się nawet, że będzie tu ktoś taki panował, a Kotlina Jeleniogórska będzie jeleniogórską, częścią Śląska.
Na terenie obecnych Cieplic wyciek gorących źródeł był naturalny, bez ingerencji ludzi. Wody termalne nie wytrysnęły podczas wierceń czy kopania głębokich studni, ale wypłynęły tu pod ciśnieniem w procesach geotermalnych, zachodzących na tym terenie pod ziemią. Proces ten miał miejsce już przed tysiącami lat, prawdopodobnie na długo przed pojawieniem się tutaj ludzi, po okresie zlodowaceń. Być może było to w okresie mezolitu, kiedy to pierwsi myśliwi, wędrujący za stadami zwierząt mogli dotrzeć w te mało dostępne wówczas rejony. Mogło to być 10 – 8 tys. lat p.n.e. Chociaż przyjąć należy, że stada nie wędrowały po górach, ale raczej po niżu, a w związku z tym myśliwi nie mieliby po co tu się zapuszczać.
Najprawdopodobniej pierwszymi, którzy trafili na to miejsce byli ludzie którejś kultury neolitycznej, ok. 5 – 3 tys. lat p.n.e. Ślady ich pobytu na terenie Kotliny Jeleniogórskiej odkrywane są od dawna w postaci narzędzi kamiennych, przeważnie toporów. Jak dotychczas nie natrafiono na naszym obszarze na stałe osady z tego okresu. Zatem należy przypuszczać, że okresowo na teren Kotliny Jeleniogórskiej wchodzili pojedynczy ludzie lub małe grupy w poszukiwaniu surowców kamiennych lub polowań na jelenie, których zawsze było tu dużo (na co wskazują legendy), lub na bobry, czego dowodem mogą być, m.in. miejscowe nazwy (Bóbr, Bobrów). Tak czy inaczej to prawdopodobnie wówczas ludzie ci znaleźli się w miejscu naturalnego wycieku wód termalnych. Jeśli stało się to latem, to musieli widzieć unoszącą się parę nad błotnistym terenem, która miała nieprzyjemny zapach siarki. W miejscu tym rosła specyficzna roślinność, odporna na rozpuszczone w wodzie związki chemiczne, a co najważniejsze, znosząca wysoką temperaturę. Jeśli natomiast miało to miejsce zimą, to efekt był jeszcze bardziej spektakularny i niesamowity. Przy niskich temperaturach powietrza, gorąca woda wypuszczała kłęby pary, ziemia była niezamarznięta i bez pokrywy śniegu. Być może w tym specyficznym mikroklimacie zielona roślinność utrzymywała się nawet zimą.
Dla ludzi tamtych czasów miejsce to musiało jawić się jako coś nadnaturalnego, boskiego i przerażającego. Znali go z pewnością późniejsi mieszkańcy tych terenów w następnych, pogańskich jeszcze czasach. Źródło mogło być miejscem kultu, zamieszkałym przez jakieś lokalne bóstwo, którego imię i nadprzyrodzona moc poszły już dawno w zapomnienie. Kiedy w Kotlinie Jeleniogórskiej pojawiło się chrześcijaństwo, co mogło już nastąpić w IX wieku, źródło mogło kojarzyć się ze złymi mocami piekielnymi. Wydaje się, że omijano je z daleka, jako ujście wód piekielnych. Picie wody czy kąpiel w takim miejscu, w tamtych czasach, było raczej niewskazane, a siarczana woda mogła przynieść tylko nieszczęście.
Dopiero ktoś światły i obeznany w świecie, mógł docenić zalety wyciekającej tu ciepłej wody, przede wszystkim do celów leczniczych. Taką osobą mógł być odkrywca źródła, książę Bolesław I Wysoki, który to młodzieńcze lata spędził na dworze cesarza Fryderyka Barbarossy, z którym zjeździł dużą część Europy, a także brał udział, u jego boku, w krucjacie do Ziemi Świętej. W czasie tych podróży mógł widzieć dawne kurorty rzymskie i łaźnie. Mógł też zapoznać się, w jaki sposób lekarze europejscy i arabscy wykorzystywali właściwości źródeł mineralnych i termalnych, do celów leczniczych. I właśnie w tym względzie książę Bolesław mógł być nie tylko odkrywcą samych źródeł, ale ich właściwości i zastosowania. Jeśli książę nie uczynił tego osobiście, to mogli tego dokonać ludzie z jego otoczenia i dworu. I całkiem możliwe, że było to ok. 1175 roku. Książę na Śląsk powrócił ok. 1163 roku i stopniowo poznawał jego walory i możliwości. To właśnie w jego czasach sprowadzono tu cystersów, którzy otrzymali przywileje pozyskiwania surowców mineralnych. To wówczas zaczęto pierwsze wydobycia złota w miejscowości Kopacze, w pobliżu której jego syn nieco później lokował Złotoryję. I może właśnie na kanwie tych wydarzeń „zinwentaryzowano” jeszcze jedno miejsce, które mogło przynosić zyski, a było nim gorące źródło w centrum Kotliny Jeleniogórskiej.
Gorące źródło prosto z piekieł, z wodą o zapachu siarki mogło niestety tylko odstraszać. Trzeba było je „oddemonizować” i zachęcić mieszkańców Śląska do korzystania z jego wyjątkowych właściwości. Nie było to zadanie łatwe i proste. Kolejni książęta śląscy starali się jak najlepiej zagospodarować to źródło i przystosować je do używania jako kąpielisko lecznicze. Do tych celów najlepiej nadawali się zakonnicy, którzy właściwie bez kosztów budowali pierwsze uzdrowisko. W czasach prawnuka Bolesława I Wysokiego, księcia Bolesława II Rogatki, w 2 poł. XIII wieku, do budowy i prowadzenia kąpieliska zaproszeni zostali augustianie. Być może źródło zostało wówczas poświęcone i rozpoczęto akcję głoszenia informacji o jego leczniczych właściwościach. Po nich, pod koniec XIII wieku, w miejsce to zostali sprowadzeni joannici, za sprawą księcia lwóweckiego, Bernarda. Oni to, będąc przecież zakonem szpitalników, najlepiej nadawali się do tej roli. Patronem zakonu był św. Jan Chrzciciel, który za pomocą wody chrzcił i oczyszczał z grzechów. Dlatego cieplickie źródło poświęcono właśnie jemu. I jak pisał jeleniogórski kronikarz Dawid Zeller, „… źródło to poświęcone jest św. Janowi, patronowi Śląska, mówią, że w noc świętojańską ma ono taką moc, jak woda w jeziorze Betsaida”.
Wieść o cudownym źródle, z uzdrawiającą wodą rozchodziła się po Śląsku i okolicznych krajach dość wolno, ale skutecznie. Wielki rozwój uzdrowiska, nazwanego od wód termalnych Cieplicami (Warmbrunn), nastąpił od XV wieku, kiedy to za sprawą Gotsche II Schoffa, zostali tu sprowadzeni cystersi.
Często w dokumentach i kronikach, używano szczególnie w wiekach XVI-XVIII, określenia, że Cieplice to „jeleniogórski zdrój”, ale tak naprawdę od końca XIV do 1 poł. XX wieku cały czas były w rękach Schaffgotschów, których od XV do XIX wieku wspomagali cystersi. Ewenementem jest to, że źródło termalne w Cieplicach wybija w pobliżu rzeki Kamiennej, a ta co kilka lat przy wielkich opadach w górach, wylewa nagle czyniąc wielkie szkody. Tak było 14 lipca 1702 roku, kiedy to straszna burza z piorunami przeszła przez Kotlinę Jeleniogórską i spowodowała powódź. Rzeka Kamienna przybrała i zniosła duży drewniany most w Cieplicach (przy dzisiejszym Długim Domu) wraz z drewnianymi zabudowaniami kąpieliska przy dawnym Placu Zdrojowym, a także zabrała ze sobą duże ilości drewna składowanego nad rzeką, przez hrabiego Krzysztofa Leopolda Gotarda Schaffgotscha.
Te okresowo występujące straty nie były zbyt wielkie w porównaniu z dochodami jakie przynosiło Uzdrowisko z jego jedyną w swoim rodzaju wodą. To ciepłe źródło było i jest do dzisiaj skarbem Śląska i trzeba o tym pamiętać.